O mnie

Moje zdjęcie
Studentka III roku dziennikarstwa i komunikacji społecznej

poniedziałek, 30 maja 2011

Ząbkowice Śląskie



Większość budowli, które możemy oglądać z daleka wygląda pięknie. W całej okazałości prezentują wszystkie swoje doskonałości. Odwiedzając kolejny zamek, a właściwie dziś już tylko ruiny jest inaczej. Mimo, że widać je już z daleka to dopiero spacer wśród nich daje wyobrażenie, jaką były kiedyś fortecą. Zamek ten powstał na przełomie XIII i XIV wieku, jako graniczna warownia Śląska od strony Ziemi Kłodzkiej, znajdujących się we władaniu czeskim.  



Co ciekawe dawni mieszkańcy Ząbkowic opowiadali, że na zamkowym wzgórzu zostały zakopane nieprzebrane skarby. Niedaleko zamku na zboczu od strony Tarnowa często można było zobaczyć niewielkie migocące ogniki, szczególnie widoczne w mgliste, bezksiężycowe noce. Jeżeli podejdzie się bliżej, można spotkać wielkiego czarnego psa, który strzeże zakopanego skarbu. Gdyby ktoś znał odpowiednie zaklęcie, mógłby odpędzić psa i wykopać skarb. Do tej pory nikomu to się jednak nie udało  ...[1]


[1] http://www.zabkowiceslaskie.pl/pl/przewodnik_po_miescie/wiadomosc/713/0/zamek.html

sobota, 30 kwietnia 2011

Dawniej zamek dziś już tylko ruiny



Dziś pozostały tylko ruiny, jednak legendy związane z zamkiem Szczerba są bardzo ciekawe. Zbudowany został w  XIV wieku z dzikiego kamienia, w kształcie nieregularnego czworoboku. Od zachodu i południa otoczony był głęboką, wykutą w skale fosą, przez którą przerzucano most. Panem zamku był rycerz Głębosz, który mieszkał w nim tylko z córką. Jej uroda miała być pretekstem do stworzenia jednej z największych fortun rycerskich na tym terenie. Głębosz postanowił wydać córkę za mąż za rycerza Tyczko Panowica. Ten jednak nie należał  do najprzystojniejszych, nie grzeszył też pierwszą młodością. Nic więc dziwnego, że dziewczyna postanowiła oddać swe serce komuś innemu, czyli giermkowi swego ojca. Kochanowie obmyślili plan ucieczki…chcieli przejść przez Góry Orlickie i osiedlić  się w zamku przyjaciół. Plan wydawał się rozsądny, jednak dowiedział się o wszystkim Głębosz. Rozwścieczony ojciec oraz wzgardzony narzeczony Tyczko postanowili urządzić zasadzkę na uciekających kochanków. Zaczaili się na drodze… kiedy pojawiła się dziewczyna i giermek, Głębosz nie zastanawiając się, zabił córkę jednym uderzeniem oszczepu. Potem dogonił giermka i odciął mu głowę. Od tamtej pory w lesie koło Szczerby dzieją się dziwne rzeczy. O północy podnosi się mgła, słychać tętent końskich kopyt, a zza drzew wynurza się rycerz, który pod pachą trzyma swoją głowę. Głęboszowie mieszkali w Szczerbie zaledwie kilkadziesiąt lat, już w 1428 roku twierdzę ostrzelała husycka artyleria. Zniszczona stała się doskonałym materiałem dla celów budowlanych. Kolejna legenda związana z tym miejscem mówi, że jeszcze przez jakiś czas mieszkał w ruinach Dziki Jan- rycerz rozbójnik. Jego córka została obłożona klątwą i do dzisiaj zamieniona w kamień strzeże ukrytych pod ziemią trzech beczek. Jedną ze złotem, drugą ze srebrem, trzecią ze szlachetnymi kamieniami. Na początku XIX wieku ruiny kupił hrabia von Magnis, zaś w 1838 roku Szczerbę odkupiła od niego księżna Marianna Orańska. W tych czasach ze średniowiecznej warowni niewiele już zostało.  

poniedziałek, 18 kwietnia 2011

Pałac Krasków

Dzisiaj jest jednym z najpiękniej odrestaurowanych, śląskich pałaców, jednak jeszcze kilka lat temu… obraz nędzy i rozpaczy.

 Początki tego pięknego obiektu sięgają XIV wieku, kiedy to istniał tu obronny zamek rycerski. Pierwszym właścicielem Kraskowa był Jan von Seidlitz- starosta księstwa świdnicko- jaworskiego. Przez wieki, pałac zmieniał swoich właścicieli. Ostatni z nich został w zamku do 1945 roku a następnie weszli Rosjanie. Żołnierze zostali w Kraskowie do 1950 roku. Później rozlokowały się tam kolonie i stołówka dla pracowników kamieniołomów a kolejno do pałacu wprowadził się PGR. W tym czasie, z pałacem robiono co chciano. Traktory wyrywały kawałki zdobień, podłogi, okna. Mało kto pamiętał, że jeszcze w 1932 roku pisano: „Zamek Krasków należy zaliczyć do najbardziej wartościowych pod względem artystycznym i do najbardziej znaczących budowli barokowej architektury świeckiej”.[1]
 

Zła sytuacja zamku zmieniła się w 1993 roku, kiedy to resztki pałacu zobaczył przyjaciel mieszkającego w okolicy Mieczysława Brzozowskiego- austriacki antykwariusz Thomas Gamprel. Postanowił go kupić. Jesienią 1996 roku Krasków wyglądał już pięknie. Na zamku widać herb jednego z wcześniejszych właścicieli- rodu Zedlitzów. Wiąże się z nim pewna ciekawostka. Tradycyjny herb Zedlitzów to trzy rybki, jednak tymczasem zobaczyć można klamerkę. Podczas jednej z bitew Zedlitz otrzymał cios szablą, szczęśliwie jednak ostrze zatrzymało się na klamrze przy ubraniu. Od tej pory, choć pęknięta, klamra znalazła się na herbie


[1] Lamparska Joanna, „Tajemnice zamki podziemia”, Asia Press Wrocław 1998.

sobota, 26 marca 2011

Pół-dom, pół- klasztor, czyli zamek w Sobótce

Dość nietypowy to budynek… swego czasu klasztor braci augustianów, następnie pół- dom, pół- kościół. W połowie XIX wieku przebudowany na neorenesansową rezydencję przez Kulmitzów, czyli jedną z najbogatszych rodzin na Śląsku. Należały do nich kopalnie, huty i wiele innych. Maria von Kulmitz córka Helmutha von Moltke urządziła piękny park koło pałacu, dbała także o każdy szczegół wnętrz samego budynku. Rodzina Kulmitzów mieszkała w Sobótce do ostatnich dni wojny. Kiedy weszli tam Rosjanie, najstarszy syn Kulmitzow został zastrzelony przez rosyjski patrol. Wywieziono wiele sprzętów i najprawdopodobniej funkcjonował tam ośrodek szkoleniowy SB. Zasypano również piękny staw i zrobiono w tym miejscu basen. Co dziwne, w basenie nie ma i nigdy nie było wody…
Według opowieści mieszkańców Sobótki, pod zamkiem ciągnie się podziemny tunel, łączący rezydencję z budynkiem browaru. Powstał w 1817 roku a produkowane tam piwo przygotowywane było według tzw. „metody bawarskiej”. Wodę do jego produkcji brano z bijącego na zboczu Ślęży „ Źródła Piwnicznego”. W 1890 do browaru doprowadzono energię elektryczną jednak problemem był brak odpowiednich ilości lodu do chłodzenia pomieszczeń produkcyjnych. Poradzono sobie i z tym, lód sprowadzono z Mazur a potem… ze Skandynawii. Jeszcze do niedawna w browarze znajdowano przedwojenne dokumenty, kufle od piwa i inne „skarby”. Co ciekawe, całe miasteczko usytuowane jest na tajemniczych piwnicach. Ezoterycy twierdzą, że teren wokół zamku Kulmitzów jest miejscem mocy. W masywie Ślęży żyje ponad 380 gatunków pająków, a ponoć zwierzęta te skupiają się tylko w szczególnych rejonach. Przed wiekami poganie odprawiali tam swoje obrzędy, rekonstruowane jeszcze przed II wojną światową. Tutaj również przyjeżdżały niemieckie pary, które w tym magicznym miejscu chciały dać życie swoim potomkom.



Lamparska Joanna, „Tajemnice zamki podziemia”, Asia Press Wrocław 1998.

wtorek, 22 marca 2011

Twierdza szpiegów

Tym razem zawędrowaliśmy do Leśnej. To niewielkie miasteczko może poszczycić się godnymi uwagi zabytkami. Największą atrakcją dla tego miejsca jest zamek Czocha. Historia tego pięknego zamku rozpoczyna się na przełomie XIII i XIV wieku, najprawdopodobniej za sprawą króla czeskiego- Wacława II. Jako polski zamek po raz pierwszy został odnotowany w roku 1319, kiedy to włączono go do księstwa Henryka I Jaworskiego jako część posagu.
Dzieje tego zamku były różne, bardziej lub mnie spokojne. Podobnie jak wiele innych dolnośląskich zamków, na przestrzeni wieków zmieniał właścicieli i wygląd. Jednak o jednym zdarzeniu należy szerzej wspomnieć. Było to chyba najtragiczniejsze w dziejach zamczyska wydarzenie. W nocy z 17 na 18 sierpnia 1793 roku, podczas nieobecności właściciela, obiekt w niejasnych okolicznościach spłonął. Utracono zbiory bogatej biblioteki ze starodrukami, wiele zabytkowych mebli oraz zbrojownię. Natychmiast przystąpiono do odbudowy i sześć lat później zamek ponownie nadawał się do zamieszkania. Mijają lata i w 1909 r. Czochę kupuje drezdeński przemysłowiec Ernst Gütschow. Na jego polecenie dokonano kolejnej przebudowy (nadany wówczas wygląd można oglądać dzisiaj). Po wybuchu II wojny światowej Gütschow obawiając się zbliżającego się frontu wschodniego zakupił najlepszy sejf i schował w nim liczne dzieła sztuki przechowywane przez niego na zamku. Sam z rodziną spakował najpotrzebniejsze rzeczy i przeniósł się w głąb Niemiec. Tymczasem służba zamkowa wraz z nowym burmistrzem Leśnej otworzyli drzwi sejfu przy pomocy palnika i zrabowali skarb. Całość załadowali na dwie ciężarówki, z których jedna została przechwycona przez polskie wojsko. Druga pojechała w kierunku granicy wschodniej i ślad po niej zaginął. Mało osób jednak wie, że na zamku Czocha została trzecia część skarbu, sporo rzeczy, m.in. obrazy i militaria, które po wojnie po prostu zaginęły, albo zabrał je któryś z tamtejszych oficjeli.

Po nacjonalizacji, gmach adaptowano na ośrodek wypoczynkowy dla wysoko postawionych oficerów Ludowego Wojska Polskiego, dzięki czemu nie podzielił on losu wielu innych śląskich warowni i w bardzo dobrej kondycji egzystuje po dziś dzień. W związku z zaszczytną funkcją, jaką pełnił, za komuny był to obiekt całkowicie zamknięty dla zwiedzających. Od roku 1996 zamek jest miejscem otwartym dla wszystkich. Jest tam hotel, gdzie można przenocować, urządza się liczne bankiety i konferencje.
Na koniec warto wspomnieć, że Czocha nie byłaby średniowieczną twierdzą, gdyby nie duch. W sali rycerskiej znajduje się kominek, z którym związana jest makabryczna legenda. Kiedy właściciel zamku wrócił z trwającej wiele lat wojny, okazało się, że jego żona jest w ciąży. Po urodzeniu dziecka, kazał ją poddać próbie wody. Księżnę wrzucono do studni, czego z oczywistych względów nie przeżyła. Noworodka zdradzony mąż kazał żywcem zamurować w kominku. Od tej pory po zamkowych korytarzach błąka się nocą biała dama, a z kominka dochodzi kwilenie. Na pewno je usłyszycie chodząc po zamku…


"Tajemnica Twierdzy szyfrów" to 13-odcinkowy serial telewizyjny, do którego zdjęcia realizowano m.in. w Zamku Czocha czyli tytułowej "Twierdzy".

poniedziałek, 14 marca 2011

Tajemniczy zamek

Naszą wirtualną wędrówkę zaczynamy od Zamku Książ, który znajduje się w powiecie wałbrzyskim na terenie Książańskiego Parku Narodowego. To właśnie z tym zamkiem jestem najbardziej związana, bowiem znajduje się niedaleko miejsca mojego zamieszkania a ponadto to trzeci co do wielkości zamek w Polsce, kryjący w sobie wiele tajemnic i zagadek. 



Pokrótce przybliżę historię tego miejsca. Wszystko zaczęło się w latach 1288- 1292, kiedy swoją obronną siedzibę wybudował tu książę świdnicko- jaworski Bolko I. Na przestrzeni dziejów zamek wielokrotnie zmieniał właścicieli i wygląd. Największy wpływ na dzisiejszy jego charakter miała rodzina Hochbergów, władająca zamkiem ponad 400 lat! To właśnie wtedy, za Ernesta Maximiliana von Hochberga renesansowa dotąd rezydencja przekształcona została w prawdziwie bajkowy, barokowy pałac. W 1907 ( panowanie Henryka XV) rozpoczęto kolejną rozbudowę książęcej siedziby. Wzniesiono wtedy monumentalną, utrzymaną w duchu renesansu część południowo-zachodnią zamku z dwiema narożnymi wieżami. Wtedy też przebudowano 48- metrową wieżę główną. Swój wygląd zmieniły również tarasy i najbliższe otoczenie pałacu. Wraz z początkiem lat 20- tych pojawiły się problemy finansowe tego rodu, co doprowadziło do upadku potęgi rodziny von Hochberg.
I tak, z upływem lat zaczynają się ponure dzieje zamku… Podczas II wojny światowej zamek został zaadaptowany przez nazistów. Dotychczasowych mieszkańców wysiedlono, a Organizacja Todt razem z Głównym Urzędem Administracyjno – Gospodarczym SS przystąpiła do prac budowlanych. Wywieziono wszelkie dobra, zniszczono elementy dekoracyjne, nadając pomieszczeniom surowy, koszarowy wygląd.

Istnieje wiele legend związanych z przeznaczeniem zamku. Jedni mówią, że budowano tu kwaterę dla Hitlera, która miała chronić go przed nalotami. Mówią też, że planowano budowę linii kolejowej bezpośrednio do zamku, która miała wjeżdżać w głąb góry. Wiele przesłanek wskazuje na autentyczność tych słów, jednak do dziś nie wiadomo jak było naprawdę. Według książki Bogusława Wołoszańskiego "Tajemnica szyfrów", jak również innych badaczy, Niemcy produkowali tu ciekły wodór, broń biologiczną, chemiczną, jak również prowadzili ostatnie prace nad bombą atomową. Podziemne korytarze (ok. 900 m długości, 50 m pod ziemia), zasypane i zaminowane zaraz po wojnie, ciągle kryją tajemnice. Niektóre z legend wspominają także o ukrytej Bursztynowej Komnacie, zrabowanych skarbach, a nawet złocie.
Hipotez jest wiele, nie ma konkretnych dowodów na potwierdzenie powyższych słów. Brak jest też świadków, którzy mogliby coś w tej sprawie powiedzieć, a jeżeli już jacyś są to milczą. To również skłania do myślenia. Szansą na odkrycie tajemnicy Zamku Książ są archeolodzy i poszukiwacze, którzy od pewnego czasu próbują dotrzeć do trzech nieznanych dotąd komnat.